Dzień drugi 7.08.2007
Poranek rozpoczęliśmy od Wodospadu Kamieńczyka. Dostajemy kaski, a następnie schodzimy metalowymi schodami do "stóp" wodospadu. Jest piękny, miejsce jego spadku jest zaciszne, tworzy klimat. Dalej, lasem, ruszamy do dzisiejszego celu - Szrenicy.
Prześliczny szlak. Po drodze jest schronisko, na szczycie Szrenicy także. Ruszamy dalej, mijamy skałki Trzy Świnki (gdzie te świnki ktoś wypatrzył w tych skałkach???;)). Jak zwał, tak zwał, prezentują się ładnie po obu stronach górskiej ścieżki. Koło Twarożnika, szlaki rozchodzą sie do Polski i Czech.
Dalej usypisko zielonych kamieni - Łabski Szczyt. I wreszcie przecudny widok - Śnieżne Kotły (Mały i Wielki). Tu nieco się zachmurzyło i zaczęło lekko grzmieć. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Mijając panie w japonkach i innych klapkach, dopiero wdrapujące sie na szczyt byliśmy zadowoleni, że my już schodzimy.
Z każdą chwilą grzmiało coraz mocniej i bliżej, zaczęło padać. Tak dotarliśmy do schroniska Pod Łabskim Szczytem. Zjedzenie pierogów i smażonej kiełbaski to był akurat dobry czas, aby przeczekać ulewę. Było nawet miło, w ekstremalnej bardziej, niż zwykle pogodzie, ludzie byli dla siebie dużo milsi, zasiadając z obcymi przy jednym stole.
Upał był niemożliwy, więc mimo deszczu, ciężko było wytrzymać w kurtkach deszczowych. Dobre rozwiązanie, to czapka z daszkiem, gdy woda nie leci na twarz, idzie się dużo łatwiej. Pewna pani szła z parasolką, hmmm... "I śmieszno było i strasznie było";) Burza szła krok w krok za nami, w oddali migały błyskawice. Grzmoty rozchodziły się echem.
"Proszę, strzeż mnie Panie,
stopy me pewnie stawiaj na skale,
ja nawet w burzy i deszczu Imię Twoje chwalę".
Z ulgą dobrnęliśmy do Szklarskiej. "Zabawa" w górach zaczęła się, gdy my już piliśmy kawę w swoim pokoju, z daleka obserwując błyskawice.
Gdy złapaliśmy trochę sił, nie tracąc czasu wybraliśmy sie do Muzeum Mineralogicznego.
Szmaragdy, złoto, rubiny...warto, warto:) Po drodze można się także zatrzymać przy wystawie plenerowej "Kamienny Krąg".
Pogoda zrobiła sie całkiem przyzwoita, więc stwierdziliśmy, że można jeszcze coś zobaczyć - padło na Wodospad Szklarki. Ładny, choć nie powalający;)
Po przeciwległej stronie drogi od wodospadu jest Chybotek - ciekawa skałka, którą można samodzielnie rozbujać. No i rzecz, o której nie wiedzą nawet najstarsi górale;), czyli Grób Karkonosza. Oznaczony na mapie, żaden z miejscowych nie wiedział jednak o co pytamy:) Wytypowaliśmy trzy potencjalne miejsca, które mogłyby pełnić tę funkcję, ze względu na brak jakichkolwiek opisów: pionowa tablica wbita w ziemię, kamienna płyta położona na ziemi, tuż obok, bądź tez niewielkie rumowisko skalne, także w tej okolicy. Jeśli ktoś rozgryzie zagadkę - proszę dać nam znać:)
Patrzymy też z góry na Zakręt Śmierci.
Prześliczny szlak. Po drodze jest schronisko, na szczycie Szrenicy także. Ruszamy dalej, mijamy skałki Trzy Świnki (gdzie te świnki ktoś wypatrzył w tych skałkach???;)). Jak zwał, tak zwał, prezentują się ładnie po obu stronach górskiej ścieżki. Koło Twarożnika, szlaki rozchodzą sie do Polski i Czech.
Dalej usypisko zielonych kamieni - Łabski Szczyt. I wreszcie przecudny widok - Śnieżne Kotły (Mały i Wielki). Tu nieco się zachmurzyło i zaczęło lekko grzmieć. Ruszyliśmy w drogę powrotną. Mijając panie w japonkach i innych klapkach, dopiero wdrapujące sie na szczyt byliśmy zadowoleni, że my już schodzimy.
Z każdą chwilą grzmiało coraz mocniej i bliżej, zaczęło padać. Tak dotarliśmy do schroniska Pod Łabskim Szczytem. Zjedzenie pierogów i smażonej kiełbaski to był akurat dobry czas, aby przeczekać ulewę. Było nawet miło, w ekstremalnej bardziej, niż zwykle pogodzie, ludzie byli dla siebie dużo milsi, zasiadając z obcymi przy jednym stole.
Upał był niemożliwy, więc mimo deszczu, ciężko było wytrzymać w kurtkach deszczowych. Dobre rozwiązanie, to czapka z daszkiem, gdy woda nie leci na twarz, idzie się dużo łatwiej. Pewna pani szła z parasolką, hmmm... "I śmieszno było i strasznie było";) Burza szła krok w krok za nami, w oddali migały błyskawice. Grzmoty rozchodziły się echem.
"Proszę, strzeż mnie Panie,
stopy me pewnie stawiaj na skale,
ja nawet w burzy i deszczu Imię Twoje chwalę".
Z ulgą dobrnęliśmy do Szklarskiej. "Zabawa" w górach zaczęła się, gdy my już piliśmy kawę w swoim pokoju, z daleka obserwując błyskawice.
Gdy złapaliśmy trochę sił, nie tracąc czasu wybraliśmy sie do Muzeum Mineralogicznego.
Szmaragdy, złoto, rubiny...warto, warto:) Po drodze można się także zatrzymać przy wystawie plenerowej "Kamienny Krąg".
Pogoda zrobiła sie całkiem przyzwoita, więc stwierdziliśmy, że można jeszcze coś zobaczyć - padło na Wodospad Szklarki. Ładny, choć nie powalający;)
Po przeciwległej stronie drogi od wodospadu jest Chybotek - ciekawa skałka, którą można samodzielnie rozbujać. No i rzecz, o której nie wiedzą nawet najstarsi górale;), czyli Grób Karkonosza. Oznaczony na mapie, żaden z miejscowych nie wiedział jednak o co pytamy:) Wytypowaliśmy trzy potencjalne miejsca, które mogłyby pełnić tę funkcję, ze względu na brak jakichkolwiek opisów: pionowa tablica wbita w ziemię, kamienna płyta położona na ziemi, tuż obok, bądź tez niewielkie rumowisko skalne, także w tej okolicy. Jeśli ktoś rozgryzie zagadkę - proszę dać nam znać:)
Patrzymy też z góry na Zakręt Śmierci.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz