poniedziałek, 27 sierpnia 2007

Karkonosze


Dzień ósmy 13.08.2007

Dzień powrotu do domu - dłuugiego powrotu, co nie przeszkodzi nam odwiedzić paru zamków na trasie:) Nie tracąc czasu, po spakowaniu rzeczy ruszyliśmy do Zamku Bolków w Bolkowie. Szczęście sprzyja - w poniedziałki wejście gratis. Pierwsze informacje o zamku są z 1277r. Na terenie loch głodowy. Wejście na wieżę ze wspaniałym widokiem na okolicę, studnia, ogród, dwie bramy. Wszystko porośnięte winoroślą, eh, można się rozmarzyć. Jedynie punkt obserwacyjny uznalabym raczej za niebezpieczny - zdecydowanie za niskie barierki.
W samym Bolkowie warto wstąpić do restauracyjki Zacisze, w jednej z bocznych uliczek miasteczka, malutka, czysta, z rewelacyjną sałatką do gyrosa:) No i obowiązuje zakaz palenia na terenie w porze obiadowej. No po prostu raj;)

Kolejny zamek to zamek Grodziec. Wjeżdżamy wąską, krętą drogą, aż pod samą bramę. Pierwsze wzmianki o nim pochodzą już z 1155r. Jest klimatycznie, nie bez przyczyny odbywają się właśnie tu koncerty muzyki mrocznej...

Wszystko jest warte uwagi, bramy, okna. Przy wejściu na każdą z wież wisi kartka z ostrzeżeniem o ciężkiej drodze na szczyt, o ciemności itd. Nieco przesadzone, prawie zrezygnowałam z wejścia, a wcale nie jest wysoko, ani zanadto wąsko, ani za ciemno.

Karkonosze


Dzień siódmy 12.08.2007

Dzisiejszy cel: Pielgrzymy i Słonecznik. Deszcz, mgła, ścieżki prowadzące zdawałoby sie do nikąd. Pielgrzymy do skupisko dość wysokich skałek.
Dochodzimy do Słonecznika, jest diabelnie zimno. Kiedyś właśnie tu prawdopodobnie składano ofiary, skalą ta także oznaczała południe - rodzaj zegara słonecznego. Wracamy zielonym szlakiem - fascynujący szlak, który prowadzi strumieniem.
.

Karkonosze


Dzień szósty 11.08.2007

Poranek witaliśmy w Harrachovie przy Wodospadzie Mumlavy. 9 m. wysokości. Położony w lesie. Całkowicie dostępny, można podejść bardzo blisko. Panuje przy nim dobra, kojąca atmosfera. To jedno z tych miejsc, z których nie chce się odchodzić. Płatny jest tylko parking, samo wejście do wodospadu niebiletowane.
Po powrocie do Szklarskiej Poręby wybraliśmy się na Wysoki Kamień. Świetny punk widokowy. Trasa chwilami dość stroma, ale krótka.
Czasu spokojnie starczyło nam, żeby podjechać w okolice Karpacza do Western City. Deszcz, który nas przywitał przeczekaliśmy w drogim, jak na oferowane dania Saloonie. Główna atrakcja to ciekawie przygotowana scenka napadu na bank. Postrzeleni kowboje - aktorzy z wielkim poświeceniem padali w błoto;)
Niedaleko jest Park Miniatur Zabytków Dolnego Śląska. Drogo i nie ma opcji kupienia biletu bez przewodnika, no ale fajnie zobaczyć miniaturową Śnieżkę:)
Jeśli chodzi o źródełko Zdrowia i miłości, o którym można przeczytać w przewodnikach..hmmm...prawie go nie zauważyliśmy przechodząc obok.

Karkonosze


Dzień piąty 10.08.2007

Jedna z piękniejszych tras: w kierunku Małego i Wielkiego Stawu. Tego dnia doświadczyliśmy prawdziwego spaceru w chmurach. Ale tez Wielki Staw widzieliśmy tylko kilka sekund, zanim schował sie w mlecznej chmurze. Po drodze jest Schronisko Akademickie, gdzie wreszcie mogliśmy kupić pamiątkowe koszulki - co nie udało sie ani w Karpaczu, ani w Szklarskiej.

Teren przed Schroniskiem Samotnia, tuż przy Małym Stawie to miejsce zaciszne, spokojne. Marzy się o tym, by spędzić tu więcej czasu. Tu oddycha się łatwiej.
Można tu nawet spotka gołębia na kamieniu, lub łabędzia wyrytego w kamieniu.

niedziela, 26 sierpnia 2007

Karkonosze


Dzień czwarty 9.08.2007

Dzień przeznaczony na zamki. Na początek położony na szczycie góry Zamek Chojnik (627 m.n.p.m.). Prowadzą do niego dwa szlaki, czarny (trudniejszy, ale ciekawszy) i czerwony(łatwiejszy i nudniejszy). My weszliśmy czarnym, a wróciliśmy tym drugim, co okazało się słuszne. Bowiem na czarnym szlaku są miejsca, które wzbudzają wątpliwości, czy to, aby na pewno szlak;)). Spacerek niczego sobie, ok.50 min. w jedną tylko stronę. Zwiedzanie od 10.00 i nie ma sensu pojawiać się wcześniej - kasa zamknięta, kasjer czeka równo do oznaczonej godziny.
W zamku jest gdzie pochodzić, możemy sie wdrapać na wieżę, a z niej małymi schodkami, wyjść z drugiej strony muru. Jest tu jakby zamek w zamku, m.in. dlatego nigdy nie został zdobyty przez wroga. Na dziedzińcu pręgierz. Bilet normalny 4 zł.
Chwila odpoczynku i ruszamy dalej - ruiny zamku w Świeciu. Przy bramie wita nas szkatułeczka z prośbą od zamku o pomoc w jego odrestaurowaniu. Wita nas sympatyczna osoba, jak się okazuje - właścicielka zamku. Człowiek z pasją - pomiędzy oprowadzaniem turystów pani własnoręcznie układa kostkę brukową przed bramą wjazdową.

Zamek ma zostać odtworzony z dbałością o szczegóły, prócz jednej wieży, o której wyglądzie niestety nie zachowały sie pisane dokumenty, ani zdjęcia, więc nie może zostać naruszona. Wkrótce ma tu powstać karczma, a komnaty maja by przerobione na pokoje hotelowe. Właścicielka opowiada nam o poprzednich mieszkańcach zamku, którzy celowo doprowadzili do jego zniszczenia, aby uzyskać odszkodowanie.
A przed nami Zamek Czocha. Stanie sie bardziej znany dzięki filmowi "Twierdza szyfrów", którego sceny były kręcone na terenie zamku. Powstało tu nawet muzeum z filmowymi gadżetami.

Otoczenie zamku, co tu dużo mówić, rewelacja. Obecnie funkcjonuje jako hotel, dlatego nie wiem czy na pewno warto wykupywać bilet z przewodnikiem, bo zarzuciwszy sobie ręcznik na ramiona można spokojnie przespacerować się po całym wnętrzu;). Zwłaszcza, gdy natrafimy na kolonie rodem z Harrego Pottera;) Choć może wtedy nie dowiemy się paru historii m.in. o zapadce w łóżku gościnnym, o studni "niewiernych żon". Maleńka, acz dość ciekawa (duże wrażenie robi dźwięk) jest Komnata Tortur.

Karkonosze



Dzień trzeci 8.08.2007

Rano okazało się, że nicie z wyprawy w góry, ze względu na mój posiniaczony palec - nie było opcji ubrania buta. Ale nie ma tego złego...Kierunek Liberec w Czechach. Mijamy po drodze te mniej reprezentacyjne części Czech - domy willowe tuż przy samej drodze, sypiące sie ze starości, zamknięte fabryki.
W Liberecu kierujemy sie przede wszystkim do ZOO. Bilet normalny 80kc. Sympatyczny parczek, gdzieniegdzie drewniane rzeźby, no i najważniejsze - zwierzaki: główna atrakcja, czyli białe tygrysy, lamy, słonie, pingwinki, największa atrakcja dla mnie:) żyrafy i flamingi i wiele wiele innych.

Układ klatek świetnie rozplanowany, więc zwierzęta praktycznie zawsze widoczne dla zwiedzających.
Na terenie Zoo kilka sklepików z pamiątkami, cukiernia, bary. Można tam sympatycznie spędzić kilka dobrych godzin. Zastanawiająca jest miseczka z żółtymi, martwymi ptaszkami ustawiona w pomieszczeniu przeznaczonym dla małp,w części dla turystów.

Ogród botaniczny, także w Liberecu, budził w nas mniej emocji, niż wizja surykatek na wyciągniecie ręki, a jednak i tu okazało się interesująco. Oprócz grządek z pospolitymi roślinkami, zaskoczy nas hala, w której odnajdziemy pomieszczenia wyobrażające rożne klimaty z poszczególnych kontynentów, oczywiście z charakterystycznymi roślinami - palmy, kaktusy, mięsożerne, cudne:) Uderzy nas wilgoć, gorąco, zapach.

Jest też przestrzeń przeznaczona dla ryb (pływają nad głową zwiedzających), piranii, rekinków, a nawet dla krokodyla. Na terenie ogrodu jest mały sklepik.

W mieście można zobaczyć także Muzeum Północnoczeskie, niestety nie można robić zdjęć w środku. Wart uwagi jest sam budynek muzeum. Wystawa dość różnorodna, m.in. ubiory, meble, szkło.

Na starym mieście zwróćmy uwagę na neorenesansowy ratusz. Obiadek tradycyjny czeski w gospodzie z wielkim szyldem Zlaty Bażant:) Na zakończenie wycieczki obowiązkowe zakupy w hipermarkecie - czeskie specjały:)
W Szklarskiej Porębie za to odkryliśmy restaurację "U Chochoła", wszystko na medal: wystrój" karczemno-zamkowy", rewelacyjna obsługa, fantazyjne dania. Misa pierogów rozmaitych...to jest coś!