niedziela, 29 lipca 2007

Góry Stołowe


Dzień szósty 29.08.2006

Zmęczeni upałami postanowiliśmy zwolnic tempo i jeden dzień poświęcić na totalny odpoczynek. Wybraliśmy się więc do Kłodzka. Gotycki most św. Jana, ratusz, spacer starym miastem. Potem duża atrakcja Kłodzka, czyli przejście trasą podziemną spod kościoła Najświętszej Marii Panny do twierdzy kłodzkiej. Spacerek lochami obejmuje ok. 600 metrów. Czekają tu na nas m.in. kat, kościotrup, dyby. Nic nie wyskakuje, nie zaczyna nagle świecić, więc śmiało można ruszyć nawet z dziećmi. Zwiedzanie bez przewodnika, trzeba kupić bilet.

Sama twierdza jest rzeczywiście potężna, na miejscu kupujemy bilet na wejście na nią, lub też dodatkowo bilet na zwiedzanie podziemnego labiryntu. My poprzestaliśmy na pierwszej opcji. W twierdzy można się zgubić;) Znajdziemy tu wystawę szkła, a także lapidarium.
Docieramy do punktu widokowego z lornetkami. Po spacerku można się zatrzymać w jednej z licznych restauracyjek np. w "Ratuszu", gdzie można zjeść lody zakochanych:) i zamówić kawkę z mini ciasteczkiem;) konkretniejsze potrawy także smaczne, no i plus dla lokalu, że posiada odrębną salę dla palaczy.
Po powrocie do Kudowy, zafundowaliśmy sobie sesję w jaskini solnej. 45 minut z muzyką relaksacyjną i multum jodu dookoła, przyjemne ściemnione światła, sól pod stopami...Wychodzi się stamtąd orzeźwionym, wypoczętym:) Pamiętajcie jednak o zabraniu ze sobą czystej pary skarpetek - do groty wchodzimy bez obuwia, i tylko o pełnych godzinach zegarowych.
Nie próbujcie też wynosić ze sobą soli, albo uatrakcyjniać sobie czasu samemu - stały nadzór kamer wideo:)
Na koniec odwiedziliśmy Muzeum Minerałów w Kudowskim Parku Zdrojowym, gdzie można zakupić także różne minerały w formie biżuterii, ceny przyzwoite.
Jeśli chodzi o gastronomię polecamy restaurację Amfora (miła obsługa, polecamy stek z rekina), Piekiełko ((wieczorkiem zaczyna się dancing;), jedzonko smaczne, obsługa ze "starej dobrej szkoły kelnerskiej", kelner np. otwiera butelkę napoju przy kliencie i nalewa, mankament był taki, że poprosiłam o lody bez smaku truskawkowego, a dostałam oczywiście z nim, a dla mnie to najgorszy smak świata, więc niestety już mnie nie kusiło żeby tu wrócić ponownie, niemniej jednak wszystko inne super).
Obowiązkowo trzeba wejść do małego baru niedaleko parku zdrojowego (po przeciwnej stronie ulicy), gdzie serwują niezapomniane zapiekanki z salami!!
Nie polecamy dużej pizzeri z rozległym tarasem (też po przeciwnej stronie ulicy od parku zdrojowego), zamówiliśmy dwa dania, dotarło jedno - moje, gdy niemal kończyłam już jeść, po długaśnym oczekiwaniu i przypomnieniu się kelnerowi, okazało się że kucharz zapomniał przygotować zamówione przez Michała danie i zresztą ta potrawa już "wyszła" i możemy sobie zamowić inne...Chcecie, idźcie tam, ale na własną odpowiedzialność, my w zgodzie z sumieniem-przestrzegamy.

Brak komentarzy: