piątek, 1 czerwca 2007

Góry Świętokrzyskie 1-5.09.2005 Dzień trzeci

Dzień trzeci 3.09.2005

Dzień rozpoczęliśmy od wycieczki do słynnego Dębu Bartek. Nie omieszkaliśmy też nieco zbłądzić po drodze wjeżdżając na teren czynnego kamieniołomu, przesympatyczni pracownicy wskazali nam właściwą drogę. W jednym z takich kamieniołomów zginął przy pracy mój pradziadek. W pobliżu Bartka jest wygodny, duży parking i obowiązkowe stoisko z gadżetami. Dojście do Dębu gratis, płatny jest tylko parking (nie zdzierają;) chyba zresztą jak w całych Górach Świętokrzyskich). Drzewo ogrodzone, widać na nim upływ czasu i rozpaczliwą walkę o jego zachowanie.
Obowiązkowe jest zwiedzenie Jaskini Raj. Ze względu jednak na panujący tam szczególny mikroklimat w ciągu dnia może do niej wejść ograniczona liczba osób, warto więc zarezerwować sobie wcześniej bilety (np. telefonicznie (41)3465518). Do jaskini warto zabrać cieplejszą bluzę, kurtke deszczową i raczej kryte buty (w środku jest wilgotno i zimno, a zwiedzanie trwa ok. 45 min.). Pozostałe rzeczy lepiej zostawić w samochodzie, lub przechowalni, także aparaty fotograficzne (absolutny zakaz robienia zdjęć). Na parkingu możliwość zakupienia pocztówek (jedyna sznasa na "fotki" z jaskini) i kamyczków górskich w przywoitych cenach.
Kolejny cel naszej podróży (w oczekiwaniu na wejscie do Jaskini) to zamek w Chęcinach XIII/XIV w.. Już z daleka pyszni się nad miasteczkiem. Podejście do niego jest dość strome, ale warto się pomęczyć. My wchodziliśmy od strony pastwiska:) Wieża na zamku stanowi doskonały punkt widokowy, jednakże wejście na nią nie jest łatwe - prowadzą tam kręte , wąskie schodki. Wchodzi się grupą. Ja nie odważyłam się wejść na górę, ale Michał owszem:) stąd ładne fotki. Przed wyjazdem warto wstąpić do restauracji (nie pamiętamy dokładnie, ale to chyba Zamkowa, w każdym razie prowadzą do niej tabliczki). Tam polecamy szczególnie barszczyk czerwony - pycha. Wystrój "uroczy";)

No i jak to życie nas może zaskoczyć, życie a w szczególności instytucja nazwana Muzeum Wsi Kieleckiej w Tokarni. Mieliśmy wpaść na chwilkę, obejrzeć jakieś wykopaliska i ruszyć dalej, tymczasem...zatrzymało nas 70 h powierzchni samego piękna!:) Autentyczne budynki, odrestaurowane i przeniesione właśnie tutaj: chałupy, kościół, stajnie, wystawa miejscowego twórcy, młyn, dwór... Ale nie byle jak, jak dom, to ogród, jak ogród to piękne kwiaty, jak kwiaty to i suszki w domu, pełne wyposażenie, jakby mieszkaniec przed chwilką wyszedł i miał zaraz wrócić. No i ten zapach ziół, kwiatów, ziemi. Wszędzie można wejść (niektóre budynki zamknięte, ale dobrze widać, co jest w środku, można dojść choć do sieni). Doskonała dbałość o szczegół. Na miejscu, niedaleko wejścia jest bar i sklepik z miejscowym pieczywem, ale gdy wywędrujemy w teren możemy nieco zgłodnieć, warto więc zabrać "conieco" ze sobą. Polecamy odnaleźć młyn, nie przeoczyć dworku (należy uważać na zabytkowy dywan, którym zdaża się niechcący nadepnąć;)), posiedzieć na ławeczce przed jedną z chatek położonej dalej i pooddychać głęboko;), a także wypatrzeć kozła z oooggromnymi rogami;)


Wracając do Św. Katarzyny zwiedziliśmy dawny kamieniołom Kadzielnia-Kielce. W mieście, robi wrażenie. Obecnie jest to rezerwat geologiczny. Na terenie znajduje sie amfiteatr.

Brak komentarzy: